wtorek, 23 lipca 2013

Dawid

Moja znajomość z Dawidem, rozpoczęła się inaczej niż pozostałe. Nie do końca wiem jak to wytłumaczyć. Tak dwa lata temu zaczęła mi się faza na facebka... Wiecie cały dzień siedzenie na tym czymś, na bestach, ciągle wstawianie linków, pisenek, komentowanie i tak ciągle. A do tego doszły wakacje i przejście z podstawówki do gimnazjum. Nasza znajomość rozpoczęła się od komentowania mojego linku z bestem, były już ferie, prawie pół roku szkoły zleciało, znaliśmy się już z widzenia, ale tylko to. Nawet nie wiedziałam kim jest z nazwiska. No i pewnego wieczoru komentowaliśmy link razem z Alicją, we trójkę. To była normalna rozmowa, kiedy zeszliśmy na prywatne tematy postanowiliśmy stworzyć konwersację. Pisaliśmy o wszystkim. Tydzień ferii, prawie cały czas. Od 19 do 5 rano. O wszystkim, o niczym. To było naprawdę dziwne, bo wcześniej nawet sobie "cześć" nie mówiliśmy, byliśmy obcy. A tu po kilku dniach znamy się najlepiej na świecie. I tak przepisaliśmy połowę ferii... Później jakoś tak dziwnie było... Pisaliśmy, nie pisaliśmy, pisaliśmy we trójkę, nie pisaliśmy w ogóle, pisaliśmy i znowu nie pisaliśmy i to tak przez dwa miesiące. Nie mam pojęcia z jakiego powodu, po prostu. Po pewnym incydencie zdecydowałam się napisać, bo po prostu sprawa dotyczyła Dawida... i zaczęliśmy znowu pisać, to była końcówka marca. I znowu pisaliśmy, nie pisaliśmy i tak w kółko, kółko, kółko. Przyszły wakacje- w ogólnie nie pisaliśmy. Napisał do mnie niespodziewanie w sierpniu. Byłam więcej niż szczęśliwa. Bo to On zaczął. Ja nie chciałam tego, robić, bałam się, że Dawid nie chce ze mną pisać, że się będę narzucać. Pisaliśmy raz więcej, raz mniej. Wakacje się skończyły. I właściwie we wrześniu a na pewno pod koniec września byliśmy wręcz od siebie uzależnieni, bałam się, że go pokocham, że popsuję naszą przyjaźń. Wtedy były pierwsze obietnice, jakieś takie różne sytuacje. Zaczął się październik... Roczniki 98 i 97 idą do bierzmowania, czyli trzeba było chodzić na różańce. A u nas jest tak, że przychodzi się 30 minut przed mszą, nabożeństwem i siedzi się w parku. Jakoś tak wyszło, że któregoś dnia, że siedzieliśmy ze znajomymi w parku i Dawid mi chciał coś powiedzieć, mieliśmy umowę, że jeżeli zacznie z kimś być to ja mam o tym pierwsza wiedzieć. No i któregoś październikowego dnia mi o tym powiedział, wiedziałam pierwsza :) Po różańcu poszłam z Nim i z Alicją do parku. To chyba było pierwsze takie wyjście, bo zawsze facebook a jak już na przykład spotkanie w parku to z milionem innych ludzi. Usiedliśmy na jakiejś ławce i znowu jakoś tak wyszło, że zrobiliśmy pojedynek na oczy ja i Dawid. Jeeeejku, jakie On ma śliczne oczki. Później doszedł Artur, Alicja pojechała, bo chyba stwierdziła, że nas pojebało. Chłopakom zachciało się jeść- Artur poszedł po 4 paczki chrupek kukurydzianych, później pić im się zachciało- Artur przyszedł z mlekiem. W parku było genialnie, gorsze były tego skutki, ale nie będę o tym pisała. Było fantastycznie. Nie wszystko pamiętam z tamtego okresu. Ale wiem, że pisaliśmy... W listopadzie zaproponowałam, żeby Ala i Dawid przychodzili i żeby Dawid nam pomagał w fizyce. Myślałam, że żartuje z tym przyjściem, ale nie... przyszli. Na pewno bawiliśmy się razem w chowanego. To taak... Któregoś razu JAKOŚ TAK wyszło, że zaczęliśmy z Dawidem wkręcać Alicję, że jesteśmy razem. To było takie dziwne,  siedząc przy Dawidzie czułam się bardzo dobrze. To "udawanie bardzo dobrze nam szło. Sprawy zaczęły się komplikować, kiedy Ala zapytała o obecną dziewczynę Dawida... Oczywiście Misiek coś wymyślił. Jeszcze kiedy nie wiadomo było o co chodzi a leciały w radiu jakieś piosenki o miłości było "posłuchaj tej piosenki i wszystko będziesz wiedziała". Co kilka chwil, przechodziły mnie dreszcze, wiem, że nie powinniśmy tak robić, ale chyba to było silniejsze. Właściwie Dawid prowadził tę grę. Ja myślałam nad jej skutkami. Stwierdziliśmy, że trzeba Alicji powiedzieć prawdę. Przyznanie do błędu jakoś przyszło. Skutki były nie takie jakie chcieliśmy. Alicja się obraziła, kiedy się zapytała dlaczego Mój geniusz powiedział "bo chcieliśmy zobaczyć jak zareagujesz kiedy byś się dowiedziała, może nam się to kiedyś przyda" Przez resztę wieczoru Ala siedziała odwrócona od nas... Mimo, że już nie musieliśmy, ciągle obok siebie siedzieliśmy, nasza rozmowa prowadzona była szeptem, próbowaliśmy zagadywać, przepraszać, nic to nie dało... Nie wiem co się wtedy zaczęło ze mną dziać. To było takie dziwne... Autentycznie byłam od niego uzależniona, od naszych rozmów, pisania, nie mogłam bez tego wytrzymać. Pisaliśmy już zupełnie inaczej. Zaczęły się pojawiać serduszka, buziaki, nawet "Kocham Cię" niby dla żartów. Może to tak było, nie wiem... Pewnej nocy napisał, że zerwał z Klaudią, wiedziałam mniej więcej jak jest między nimi. Szkoda mi było Dawida, był moim przyjacielem... Po kilku dniach. Może po tygodniu, dwóch napisał, że mnie kocha i że przyjaźń między dziewczyną a chłopakiem nie istnieje. zamurowało mnie, byłam szczęśliwa, cholernie szczęśliwa. Pierwszy raz byłam w takiej sytuacji. Miałam wiele wątpliwości, bo dużo ryzykowaliśmy, Dawid jako przyjaciel był dla  mnie wszystkim, bałam się, że się nie odnajdę w nowej sytuacji, że po tygodniu czy miesiącu stwierdzimy, że to nie to. Wtedy wszystko by przepadło WSZYSTKO. Szargało mną wiele emocji... tych złych i tych dobrych. Oczywiście zgodziłam się na związek. Pierwszą osobą, która o tym się dowiedziała była Alicja, oczywiście nie uwierzyła, myślała, że znowu sobie żartujemy. Tak jakoś wyszło, że wiedziało co raz więcej osób. To było coś dziwnego. Byliśmy razem, ale nie spędzaliśmy ze sobą czasu. Nie było to na rękę, w szkole jak powiedzieliśmy sobie "cześć" było bardzo dobrze. To trochę bolało, teraz patrząc na to z perspektywy czasu, zastanawiam się, czego ja się bałam, czemu nie podchodziłam, czemu nie rozmawiałam z nim. Kurde, żałuję tego. W marcu zaczęły się pierwsze, poważne problemy, oboje mieliśmy dosyć sytuacji w szkole, to nas dobijało. Ja wiem, że to była moja wina... nie chciałam, nie umiałam się przełamać. Zrozumiałam chęć podjęcia decyzji o zakończeniu tego wszystkiego, ale nie chciałam  i nie mogłam się z tym pogodzić. Po prostu chciałam być z Dawidem, nie mogłam go stracić. Wtedy te kilka dni były pod znakiem zapytania... jedna przerwa mogła wszystko zmienić- bardzo dobrze, że to się nie stało, nie wiem jak bym to przeżyła i czy w ogóle. Na tym etapie po prostu bałam się każdej wiadomości, bałam się, że nie dam rady, że to mnie przerośnie i się poddam. Kilka razy było tak, że było dobrze, panowała zgoda a następnego dnia od nowa Polska Ludowa. Jak Dawid napisał
to nie da się słowami opisać, co działo się w mojej głowie. Radość to mało powiedziane, pamiętam, że wtedy padał deszcz i baterię miałam rozładowaną, było mokro a ja jak ten debil szłam i się cieszyłam. I od tego momentu było w miarę dobrze. Nadal sytuacja w szkole była dramatyczna. Bo jesteśmy ze sobą, wszyscy o tym wiedzą, a my głupie cześć. Jak tak teraz o ty myślę, to po prostu jest mi tak głupioo, że przez takie coś nasz związek mógł się rozpaść na zawsze. To był maj. Wydaje mi się, że cały czerwiec i LIPIEC przebiegały bez kłótni, było kolorowo. Ogólnie to tyyyyyle rzeczy mogę pisać o Dawidzie, że głowa mała. 
Misiek mój się urodził 16 czerwca i sobie ma dwóch braci i jest tak wychowany, że jezus maria i jest do tego mój i będzie mój i inni mi go zazdroszczą. Na dzień kobiet i moje urodziny przynosi mi kwiatki do szkoły, paraduje z nimi przez korytarze i jak go tylko widzę to od razu japa mi się cieszy
No i w ogóle. Albo pamiętam jak mu wkładałam liściki do kurtki w szatni, albo podchodziłam i szybko zabierałam kanapki. Byliśmy tacy nieustraszeni... zima kilkanaście stopni na minusie a my sobie kilka godzin po lesie chodzimy, nigdy tego nie zapomnę, albo jak Misiek się do nas przyczepił. Wtedy żegnaliśmy się ze sobą w takim zimnie przez godzinę. Oprócz tego, pamiętam nasze pierwsze rozmowy, jak Alicję odprowadzaliśmy... Wtedy sobie fajnie rozmawialiśmy o słowach "Kocham Cię". I w ogóle te nasze plany... że będzie dobrze, wspaniale, dom, dzieci, dwie dziewczynki, bliźniaczki, wychowanie...To będzie bardzo ciekawe. Trzeba będzie się nad tym poważnie zastanowić, po tym co my robimy. Ło panie. Ale jest bardzo fajnie, i bardzo słodko czasami, i Dawid robi wszystko dla mnie, i za każdym razem mi ustępuje, i jest przy mnie zawsze, i do mnie przychodzi, i ogląda ze mną housa, i pisze Kasi, że lubię księdza, i się ze mną droczy, i lubi mnie denerwować, i jest królewną, i do tego śpiącą, i ma śliczne, piękne oczy, których zdjęcia już nie mam :/ ale są śliczne, takie niebieściutkie, i takie kochane, w ogóle On cały jest kochany, i jest taką zabawką interaktywną, i kocham jego reakcję, jak go kłuję w boki i kocham jego uśmiech i kocham go gryźć i kocham jak do mnie mówi: dziadzie, mośku, baranie, owco, misiu, kotku. Wcześniej było jeszcze Słonecko i Niunia, ale jakoś tak wyszło. Aaaa... i kocham nasze wycieczki rowerowe gdzieś, ale wolę jak Dawid wybiera trasę, wtedy jest fajniej, w ogóle to czasami zastanawiam się, czemu On jest ze mną. On jest taki cudowny, kochany i inteligenty. I rysuje dla mnie...
A do tego jest zdolny i na majówce w kościele robi mi róże z papieru i ja ją noszę w kurtce później przez tydzień.
 I dla mnie może lepiej będzie jak napiszę, że przeze mnie nie pije i nie pali. To znaczy no... tak trooszki mu nie pozwalam. A i tak jest śmiesznie, jak znajomi się mnie pytają, czy Dawid może piwo, albo czy może jechać na Ambasador, albo czy może pograć z nimi w nocy w LoL'a. O! Grałam z nim w LoLa. aż dwa razy. hahahahahah. To było przeżycie, a jak się śmiałam... jejku
Jeszcze uwielbiam, sposób w jaki się ze mną żegna, albo jak mnie budzi. Zwykła wiadomość i od razu wstaję. A jak chodziliśmy do szkoły to do mnie dzwonił rano i takim jego słodkim, kochanym głosem mówił, żebym wstała. Lubię jeszcze z nim rozmawiać przez telefon, tylko szkoda, że nie odbiera. 4 telefony i każdy rozładowany... marzenie. I uwielbiam jak mi filozofuje o wątrobie, o bobo i wyjeżdża z łacińskimi sentencjami i innymi aforyzmami. 
A teraz mam problem, bo nie pamiętam o czym pisałam, a o czym nie. Ale lubię jeszcze, jak co wieczór pisze
Ja wierzę, że wytrzymam z tym ludziem całe życie. caluteńkie... a to na to dowód
To ja kończę, bo nigdy tego bym nie zrobiła... 
KOTEK DZIĘKUJĘ CI BARDZO.